LĄDECKIE IMPRESJE /odcinek 43/

Urodzona we Wrocławiu, tam też ukończyła Akademię Rolniczą. W 1982 roku przeprowadziła się w Góry Złote i tu też pozostała do dzisiaj.
W dorobku m.in. tomik wierszy ?Chwile? /1991 / oraz ?Wytańczony wiatrem? / 2004/. Wiersze Pani Joanny spotykamy w licznych antologiach m.in. w krakowskiej Antologii poezji / 2004, 2005 i 2006/, Almanachu Wałbrzyskim czy na kartach Stronicy Śnieżnickiej /1999 /. Jej ostatni lądecki wieczór autorski był znaczącym wydarzeniem kulturalnym miasta i kurortu. Korzystam z okazji i przeprowadzam krótki wywiad.

Jakie było Pani pierwsze spotkanie z Ziemią Kłodzką a z Lądkiem w szczególności? 

O Lądku Zdroju po raz pierwszy usłyszałam od mamy, która kiedyś wróciła z wczasów w tutejszym FWP. Dopiero potem zaczęły się moje wyjazdy w góry. Sam Lądek był tylko przejazdem. Z reguły z grupą przyjaciół dojeżdżaliśmy do Stronia Śl. a stamtąd w kierunku Bielic.

Było tak aż do roku 1981, kiedy okazało się – że zauroczenie Kotliną Kłodzką jest tak wielkie, że opuściłam mój Wrocław. W roku 1993 po zmiennych kolejach losu i zmianie Wojtówki na Orłowiec, zaczęłam swoją pierwszą pracę “na posadzie” właśnie w Lądku. Nie było łatwo zaakceptować mi wtedy tą zmianę. Wtedy powstał też mój wiersz:

?Wiatr hula między domami
nad rzeką
żadnej radości z wędrówki miastem
budzącym się światłami w oknach
osaczona zapachem dymów
tęsknię
do surowej prawdy gór?.”

Tęskniłam, mimo że praca w Lądku a potem i zamieszkanie było moim wyborem. Pierwszy wiersz powstał w listopadzie, ale w czerwcu powstał inny.

?Na ciemnej rzece
perłowa wyspa
otulona
starym łukiem mostu
postać Jana
zaklęta w figurze
przez aureolę
wpuszcza wschód słońca?”

Był to widomy znak “wrastania? w nowe miejsce, oswajania i dostrzegania pięknych lądeckich miejsc. Oczywiście z upływem lat powstało więcej wierszy związanych z Lądkiem. Ale zawsze zostałam wierna złotogórskim łąkom, lasom, bo to one były przyczyną mojego prawdziwego pisania.

Tam zaczęła się moja szkoła życia, dorastanie /choć sądziłam, że już jestem dorosła/. Tam wychowywały się moje dzieci zanim poszły do szkoły i tam próbowałam wyrazić to co widziałam i doświadczałam na co dzień.

Które wiersze z bogatej twórczości są Pani najbliższe ?

Wszystkie wiersze są mi bliskie, bo są to obrazki z mojego życia. Czasami , kiedy zdarza się mi je czytać, czuję nawet zapach owej chwili….Ale nie wszystkie chwile były łatwe. Stąd lubię kilka wierszy, w których zdarzyło się mi odczuć pewien rodzaj dystansu i pogodzenia się z otaczającą rzeczywistością, które pozwalały dostrzec piękno chwili.

Ten wiersz jest z mojego pierwszego tomiku:

 

“Kot mruczy obok stóp
i śnieg jak biały ptak
oparł skrzydło o moją skroń?”

Inny związany jest z kolei pośrednio z moimi dziećmi

“W księżycu
dziecięce łaszki
wiatr targa nimi
nocne bajdy opowiada
guziki snami napełnia
blaskiem srebrzystym prześwietlone
jak zaczarowane wędrują
po sznurkach i tańczą
pięknie się poruszając
a jednak marzną trochę
i tęsknią
do ciepła różowych dzieci?”

Oczywiście znalazłoby się jeszcze kilka podobnych?

Pani plany i zamierzenia ?

 Zamierzam wydać swój trzeci tomik wierszy, materiał czeka już zresztą od wielu lat. Nawet poczyniłam pewne kroki, żeby zdobyć fundusze na ten cel, chociaż przyznam że to najtrudniejszy etap tych działań. Ten rok był dla mnie wyjątkowy. Miałam dwa wieczory autorskie. Poznałam wielu ciekawych i wspaniałych ludzi, którzy zachęcają mnie do pisania i wydania kolejnego tomiku. Niewykluczone, że jeszcze pod koniec tego roku. 

A poza poezją ?

 Życie jest tak nieprzewidywalne, że poza zamiarem spotykania wspaniałych ludzi, słuchania dobrej muzyki, bycia częściej w górach, na łąkach i generalnie obcowaniem z pięknymi przejawami otaczającego nas świata… nie planuję więcej?

Największe Pani marzenie ?

 Mam dużo marzeń. Może wspomnę o takim malutkim które długo już “leży? i czeka na właściwą dla siebie porę….Chciałabym, aby kiedyś z jakiegoś mojego tekstu powstała dobra piosenka?

I jeszcze kilka strof nawiązujących do mojego Lądka.

?ulica Śnieżna
bez śniegu bez wyrazu
papiery wzbijane przez wiatr
ptaki niepoukładane
odwieczny sen tych
co za murem
na chodniku czasem odgłos
kroków
wszystko zbiega się w jedno
u wylotu
na horyzoncie nieba? ?

?śnieg przygarbił Jana z Mostu
a może on tylko
wtula się w białą opończę
zjadając
opłatki wprost z nieba i nuci
tulonemu Chrystusowi
jak zawsze spokojny
cierpliwy
czujnie wsłuchany
w rzekę pod lodem??

Dziękuję za rozmowę. Życzę kolejnych strof i kolejnych tomików. I spełnienia wszelkich planów oraz marzeń, tych wielkich i tych mniejszych.

 

Autor: Janusz Puszczewicz, ? 2007

/publikacja “BRAMA” nr 44 /818/ z dn. 2.11.2007 r./

Share:

Author: admin