Wywiad z Panią Magdaleną Pośpiech

178_01

Moje pierwsze kroki miały miejsce w Kłodzku, na ulicy Walecznych. Od tamtego momentu wracałam do Kotliny Kłodzkiej w różnych okolicznościach. Z rodzicami, z klasą, z przyjaciółką, z pierwszą miłością, z narzeczonym szukając księdza który pozwoli nam tu między górami wypowiedzieć sakramentalne ?tak?, z moją córeczką na jej pierwsze wakacje, podczas których postawiła swoje pierwsze kroki (sic!) i wreszcie z pomysłem opisania piękna tej Ziemi.

I to było spotkanie najważniejsze, bowiem podczas rocznej podróży po Kotlinie, nauczyłam się ją rozumieć i im bardziej ją odkrywałam dla siebie, tym bardziej byłam przekonana jak niezwykłe jest to miejsce. Tu czas puchł, bywał oniryczny, niepoliczalny, w jakimś sensie mało istotny. Przestrzeń wydawała się jakby skurczona, zamknięta między górami i pagórami dawała poczucie wyizolowania od reszty świata. W owym czasie, który nie mijał a trwał, w tej zamkniętej przestrzeni drzemała Kotlina ? Baśń. A ja przemierzając ją wzdłuż i wszerz napotykałam całe mnóstwo rekwizytów właśnie baśni przypisanych. Było tu złoto i srebro, zamki i rycerze, kościoły i pałace, były legendy o księżniczkach i prawdziwe księżne, były góry i mgła, nierealne labirynty pełne duchów dobrych i złych? To wtedy poczułam, że gdzieś w Kotlinie odnajdę swoje miejsce na ziemi?

Wybrała Pani KAMIEŃCZYK na miejsce swojego osiedlenia. Czym zafascynowało Panią to miejsce ?

Do Kamieńczyka przyjechaliśmy z mężem jesienią w 1992 roku obejrzeć najstarszy na Ziemi Kłodzkiej kościół drewniany. Idąc do tego kościoła trafiliśmy na podwórko zrujnowanego gospodarstwa, które z owym kościołem sąsiadowało. Kiedy ujrzeliśmy samotny, zrujnowany, wypchany sianem olbrzymi dom, oboje poczuliśmy, że nasze roczne wędrowanie po Ziemi Kłodzkiej tu właśnie musi się skończyć.

Oto znaleźliśmy się w miejscu o jakim zawsze marzyliśmy. Z dala od ludzi, na ?końcu świata?, z którego roztaczał się widok jaki zapierał dech w piersiach. Patrząc ze wzgórza, na którym stał opuszczony dom mieliśmy przed sobą cały nasz ukochany świat ? Kotlinę wraz z panoramą Masywu Śnieżnika. U jego podnóża zabudowania Jodłowa, Potoczka, bazylikę w Nowej Wsi, Międzylesie, Domaszków, szczyt Iglicznej z sanktuarium Marii Śnieżnej, Czarną Górę, drogę do Kłodzka?

Siedzieliśmy pośród wysokiej trawy na owym podwórzu i nie mogliśmy uwierzyć, mieliśmy wrażenie, że oto Kotlina zaprasza nas w kolejną podróż ? tym razem miała być to mozolna, droga do wymarzonego domu w górach. Droga niezwykle trudna i długa, bowiem trzeba było ogromnej odwagi, by miejsce które ponad trzydzieści lat temu opuścili ludzie próbować na powrót uczynić domem? Remont trwał prawie czternaście lat i pewnie prościej byłoby kupić działkę i postawić nowy. Ale wydaje się nam dzisiaj, że remont starego domu jest czymś niezwykłym, jest odkrywaniem jego tajemnicy krok po kroku, kamień po kamieniu, że taki remont niesamowicie uwrażliwia, bowiem im dalej brnie się w prace związane z ratowaniem domu, tym bardziej wyczulonym staje się na to, by go nie zepsuć, by nie zabić uśpionej w nim duszy. Początkowo dom patrzył na nas nieufnie, jakby do końca nie wierząc, że nie zrobimy mu krzywdy. Traktował nas jak obcych, podobnych do tych, którzy przez tyle lat niszczyli go i plądrowali, pozbawili okien i drzwi, wynieśli z niego wszystkie sprzęty i obrazy, a w końcu pozbawili domowego ciepła rozbierając stary niemiecki piec kuchenny i chlebowy.

My zaś poznając go i odkrywając jego wnętrze byliśmy coraz bardziej pewni, że oto znaleźliśmy nasze miejsce na ziemi. Jednak zdarzało nam się, że wielokrotnie uciekaliśmy z Kamieńczyka, uciekaliśmy od owego ogromu pracy, który trzeba było wykonać, bo mieliśmy dość, bo nas to nasze marzenie o domu w górach przerosło, bo nasi przyjaciele zwiedzali świat, a my użeraliśmy się w tym czasie z cieknącym dachem, z odwodnieniami, tynkami, pustymi otworami okiennymi, z wiatrem, deszczem, śniegiem, z naszą złością, że to wszystko tak długo trwa i pewnie nigdy się nie skończy. Bardzo trudno było nam wtedy wyobrazić sobie, że za parę lat uda nam się wieść tu spokojne życie. W pewnym momencie poczuliśmy, że dom przestał traktować nas jak intruzów, że udało nam się go oswoić i wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl o pozostaniu tu na stałe?

Właśnie decyzja o pozostaniu tu na stałe pozwoliła nam zrozumieć, że nasz dom w górach to nie tylko przystań czy azyl, ale przede wszystkim to filozofia, to sposób na życie, które można uczynić niekończącą się drogą do domu i to ona jest najważniejsza, bowiem na niej można nauczyć się siebie, sprawdzić czy siła twojego marzenia jest na tyle wielka, by z niego uczynić rzeczywistość. Wtedy też dotarło do nas, że dom gotowy, ciepły i bezpieczny, taki do jakiego tęskniliśmy, będzie ledwie śladem owej drogi, być może na tyle inspirującym, by ktoś kiedyś naszą pracę kontynuował.

Pewnej nocy siedząc przy ogniu i słuchając trzasku płonących w nim polan wymyśliliśmy sposób na życie w górach ? wymyśliliśmy gospodarstwo agroturystyczne ?Siedlisko?.

Wybiegnijmy trochę w przyszłość, jak będzie wyglądał ?nasz? KAMIEŃCZYK i cały ten region za lat 10, 20 ?

Myśląc o Kamieńczyku czy całym rejonie Gór Bystrzyckich za 10, 15, 20 lat marzę, by nikt tego zakątka nie zepsuł. Jest to region o wybitnych walorach turystycznych, prawdziwy zakątek Pana Boga, dlatego zasługuje na mądrą opiekę włodarzy tej ziemi. Powinno się tu tworzyć enklawy spokoju i ciszy wyposażone w odpowiednią infrastrukturę turystyczną, by ludzie zmęczeni wielkomiejskim gwarem mogli pośród ciszy tych gór mieć szansę na spotkanie z dzika przyrodą, a jednocześnie odpoczywać w wygodnych, domowych warunkach.

Idealnymi do tego rodzaju wypoczynku miejscami są małe gospodarstwa agroturystyczne, miejsca w których można poczuć dawno zapomniany czas wakacji u babci czy cioci. Dobrze przygotowane, oznakowane szlaki turystyczne z chatkami turystycznymi, wijące się wśród łąk i pól ścieżki rowerowe, małe jadłodajnie z domowymi obiadami, nastrojowe kafejki w pobliskich miasteczkach, cukiernie, małe piekarnie, sklepy z produktami regionalnymi (kozie sery, miód z przydomowych pasiek, ekologiczny miód z kwiatów mniszka lekarskiego, syrop z kwiatów czarnego bzu, marynowane grzybki, swojski smalec etc.), sprawnie działające, profesjonalne punkty informacji turystycznej ? to wszystko mogłoby, gdyby powstało, tworzyć ów magiczny nastrój przyciągający turystów.

W domowej szufladzie przechowuje Pani “Kartki z Kotliny” – swoisty sentymentalny ale i jakże osobisty zapis spotkania oraz zafascynowania tą ziemią. Czy możemy liczyć na wydanie “Kartek”?

?Kartki z Kotliny? były owocem owej podróży, o której wspomniałam wcześniej. Były drukowane w odcinkach w miesięczniku ?Ziemia Kłodzka? i miałam sygnały od czytelników, że ?to się dobrze czyta?. Może warto, by ukazały się w formie książkowej? Na razie nie mam pomysłu na ich wydanie, dlatego leżą sobie spokojnie w szufladzie?

Wiem, ile czyni Pani dla Kamieńczyka i całego tego regionu. Działa Pani m.in. w Towarzystwie Górskim ?RÓŻA KŁODZKA?.

Towarzystwo Górskie ?Róża Kłodzka? powstało w grudniu 2008 r. Członkowie założyciele to ludzie rozkochani w dawnym Hrabstwie Kłodzkim, żywo zainteresowani losem ziemi, która stała się dla nich Małą Ojczyzną. Chcemy działać dla dobra Kotliny Kłodzkiej i zachować jej piękno dla przyszłych pokoleń. Szanując wielokulturową historię Hrabstwa, pragniemy ożywić jego tradycje, obrzędy i zwyczaje narodów, które kiedyś były tu gospodarzami Pragniemy otoczyć opieką materialne znaki świetności tej Ziemi: kapliczki, kościółki, krzyże i figury przydrożne, zabytkowe ogrody i pałace oraz sudeckie zagrody chłopskie, uznając że jest to nasze wspólne dziedzictwo. Czując się duchowymi spadkobiercami Stowarzyszenia Glatzer Gebirgsverein, chcemy, wytyczać nowe szlaki górskie, ścieżki przyrodnicze i trasy narciarskie, bowiem zdajemy sobie sprawę, że to właśnie turystyka jest szansą tego regionu. Chcemy budować chatki turystyczne i schroniska, zakładać agroturystyki i rozwijać przedsiębiorczość, krótko mówiąc być inwestorami na tej ziemi. Pragniemy wypracować turystyczny znak jakości dla Kotliny jako miejsca, w którym człowiek i przyroda sobie nie przeszkadzają. Tak najogólniej i bardzo skrótowo mówiąc wyglądają cele naszego Towarzystwa.

I na koniec tradycyjne już nasze pytanie. Proszę kilka słów o sobie, tak bardziej już prywatnie?

Jestem Wrocławianką – z urodzenia. Mieszkanką Ziemi Kłodzkiej – z wyboru. Od ponad roku prowadzę w Kamieńczyku Gospodarstwo Agroturystyczne ?Siedlisko?. Przez 15 lat po studiach pracowałam jako antykwariusz, najpierw w Desie Wrocławskiej a później w Antykwariacie Garbary.

Gdy nasz dom został wyremontowany, bez żalu zamieniłam życie w mieście, na ciszę Kamieńczyka. Staram się, by w naszym pogranicznym domu przyjeżdżający do nas Goście poczuli to, co nas najbardziej w tym miejscu zafascynowało i co do dzisiaj wprawia nas w zdumienie. A mianowicie by odczuli, że tutaj czas płynie inaczej, wolniej, bardziej refleksyjnie, że pozwala wyhamować, przestać pędzić Bóg jeden wie dokąd i po co? Czekam na moich Gości, by się z nimi spotkać i by Oni mogli spotkać siebie?

Mam świadomość, że takie piękne życie, o jakim nawet nie śmiałam marzyć, życie pośród dzikiej przyrody, w cieniu teatralnych gór Masywu Śnieżnika, na końcu drogi i świata, nie mogłoby mi się przydarzyć gdyby nie moi bliscy: kochający mąż Jarek, wspaniała, mądra córa Gosia oraz zawsze wspierająca mnie Mama, a także rodzice Jarka? W długie, zimowe, mroźne dni ciepło płynące od tych najbliższych mi ludzi grzeje bardziej, niż najbardziej rozżarzone polana w kominku?

Niebawem wrócimy w naszym portalu jeszcze do kwestii Pani ?walki z wiatrakami? czyli walki z wiatrowymi siłowniami które mogą niestety zakłócić tutejszy krajobraz. A tymczasem zapraszamy do magicznego KAMIEŃCZYKA.

Dziękuję uprzejmie za rozmowę.

Zapraszamy również do przeczytania artykułu w naszym portalu pt. “ZAPROSZENIE DO KAMIEŃCZYKA”.

Autor: Janusz Puszczewicz, ? 2009-07-10

 

 

Share:

Author: admin