LĄDECKIE IMPRESJE /odcinek 1/

Wybieram pociąg relacji Kraków ? Jelenia Góra. Wbrew powszechnym opiniom pociągi nie jeżdżą puste. Podróż upływa spokojnie. Docieram do stacji Kłodzko Główne. Stąd jak wiadomo do centrum i samego dworca autobusowego jeszcze kawałek drogi. W lato można bez trudu przejść ten odcinek, podziwiając po drodze górującą nad miastem Twierdzę. Ale w zimie ślisko i nieporadnie z bagażem.. Przed dworcem brak jakiejkolwiek taksówki czy busa którym można dotrzeć do centrum.

Wielka plansza zachęca do odwiedzin Ziemi Kłodzkiej, ale większość klnie siarczyście na? takie porządki i takie ? zaproszenie. Mówię trudno, może dlatego że to niedziela i samo południe.

Przed dworcem grupa prawie 40 osób, wszyscy mamy za chwilę swój autobus, kolejne połączenie. Niestety nie zdążymy. Nie pozostaje jak tylko czekać na pociąg z Wrocławia. Wreszcie docieramy na stację Kłodzko Miasto.

A przecież wystarczyło tylko podstawić w tym czasie autobus czy mniejszy bus. Pociągów dalekobieżnych nie dociera przecież tu aż tak wiele. Kurs byłby zapewne opłacalny dla przewoźnika. Pieniądze leżą wprost na ulicy a dokładniej przed kłodzkim dworcem głównym. Na kolej nie ma już co liczyć, chociaż marzę o przywróceniu połączenia bezpośrednio do Lądka.

Miejscowe władze czynią wiele, aby przywrócić to połączenie. Niestety nie wszystko zależy od nich. Pewnym rozwiązaniem byłby np. szynobus tak popularny w sąsiednich Czechach czy w Niemczech ale znając upór PKP długo przyjdzie nam jeszcze poczekać na to rozwiązanie. Ostatnio na jednej z internetowych stron pojawiła się sonda; które krajowe linie kolejowe należy przywrócić w pierwszej kolejności. Cieszy, że najwięcej głosów bo ponad 40 procent uzyskało połączenie Kłodzko- Stronie Śląskie. Może to przejaw pewnego lokalnego patriotyzmu i zaangażowania miejscowych internatów ale z drugiej strony to ważny sygnał, że połączenie jest tak oczekiwane i potrzebne.

Niewiele zapewne dała ubiegłoroczna lądecka konferencja na peronie /w dn. 17 czerwca 2005 r./. Gości było wielu, mądre były referaty, ciekawa jest koncepcja ? Kolei Śnieżnickiej?  ale czy nie pozostał nam tylko? łoskot rozpędzonej lokomotywy otworzony wtedy z taśmy. I ten wiersz mówiony wtedy przez przedszkolaków? stoi na stacji lokomotywa? Na konferencji ciekawy był głos przedstawiciela pewnej czeskiej firmy, w tym sugestia poszerzenia swoich prywatnych usług kolejowych na obszar kłodzkiego regionu. Może przestańmy oglądać się na nasze PKP i oddajmy to w ręce prywatne. Ostatnio podobne prywatne połączenie testowano na Śląsku ?ale znów odbiegam od tematu.

Kłodzki dworzec autobusowy jest wymarły o tej porze. Nieczynne kasy, wiadomo niedziela. Ale nieczynna też informacja. Same plansze z rozkładem nie wystarczają. Ludzie gonią dosłownie po całym dworcu w poszukiwaniu swojego autobusu, stanowiska i jakiejkolwiek informacji. Dyżurny ruchu zamknięty w swojej klitce a tam już wstęp wzbroniony.

Oczekując na dworcu byliśmy nagabywani przez właścicieli prywatnych samochodów tzw. okazji stojących tuż obok. Oferowali kursy nawet za cenę niższą od ceny biletu. Niestety nie jechali w stronę Lądka. Kiedyś skorzystałem z takiej okazji. Na szczęście dojechałem, ale stan techniczny pojazdu pozostawiał wiele do życzenia. Kierowca zresztą cały czas żartował ze swoich hamulców, mimo że licznik nie schodził poniżej setki. Ale wszystko do czasu ? odpukać.

Po ponad godzinie docelowy autobus do Stronia Śląskiego. Niestety przelotowy z Wrocławia. Wciskamy się na siłę, praktycznie brak wolnych miejsc. Kierowca nie otwiera bagażowych luków, bo jak twierdzi ? Lądek tak blisko. Jazda staje się koszmarem. Wielu klnie na PKS i zarzeka się, że już tu nigdy nie przyjedzie?

Wreszcie Lądek. Zimowa wprost bajeczna sceneria. Nagle zapomina się o trudach tej wyjątkowej podróży. Dobrze, że jestem już u celu? Masa śniegu, wielkie zaspy i zwały, przetarte są jednak drogi i przejścia. Miasto utrzymane na biało. Może to gorzej dla kierowców, ale dla nas to istny zimowy raj.

Zima kojarzy się nam zazwyczaj z sankami i kuligiem. Jadąc marzyłem o takiej atrakcji. Pytałem o kulig w miejscowych biurach turystycznych. Wszędzie zdawali się być zaskoczeni moim pytaniem. Może ? gdyby zorganizował Pan grupę ? słyszę w odpowiedzi. Nigdzie nie spotkałem jednak informacji czy plakatów zapowiadających taką imprezę. Szkoda, bowiem o kulig pytało wtedy tak wiele osób. Wokół jest wiele gospodarstw agroturystycznych. Są stadniny, są też zapewne gospodarze dysponujący koniem i wolnym czasem. Wystarczyło tylko odpowiednio wszystko zorganizować i poinformować o miejscu zbiórki. Potwierdza się po raz kolejna stara prawda, że pieniądze leżą na drodze tylko niestety tak trudno się po nie schylić.

Zapewne w następną zimę wybiorę się już bezpośrednio do gospodarstwa agroturystycznego na obrzeżach uzdrowiska. Mam już takie na oku, w pobliskiej Lutyni. Może tutaj zorganizują wreszcie ten mój tak wymarzony kulig. Wciąż marzę bowiem o kuligu z pochodniami, o ognisku na polanie i tych dzwoneczkach niosących się hen, hen daleko?Ach te lądeckie marzenia.

Zatrzymałem się w jednym z pensjonatów w pobliżu Placu Partyzantów. Pensjonat odkryliśmy podczas jesiennego wypadu. Pytając wtedy o wolne miejsca natrafiliśmy na niezwykle miłych gospodarzy. Tam też zostaliśmy dłużej. Sami zaproponowali stosowny upust przy dłuższym pobycie /to się nazywa elastyczne podejście do gościa/. Zawsze byli uśmiechnięci. Starali się wyjść naprzeciw wszelkim naszym oczekiwaniom. Mieliśmy np. problem z suszeniem grzybów. Ale co to za problem ? jak sami stwierdzili. Proszę tylko wyczyścić a my już sami wysuszymy. Pełne zaskoczenie.

Pensjonat dopiero co oddany do użytku po gruntownej renowacji. Stworzono komfortowe wprost warunki  pobytu i wypoczynku. Cieszyliśmy się wtedy z tego odkrycia. Cieszyliśmy się, ze natrafiliśmy na tak miłych i życzliwych ludzi. Już umawialiśmy się na kolejne przyjazdy.

Przy kolejnej zimowej wizycie spotykam już nowych gospodarzy obiektu. Nagle znikła tamta gościnność i tamto otwarcie na gości. Nagle recepcja stała się szarym biurem a pracownicy nagle zapomnieli o sprzątaniu, wyniesieniu śmieci czy nawet tak zwyczajnym dzień dobry.  Jak wiele zależy od samych ludzi i ich otwartości. Może tu tkwi źródło niejednego sukcesu czy niejednej porażki danego pensjonatu. Na szczęście więcej jest w Lądku ludzi życzliwych, uśmiechniętych i tak gościnnych. I to jest pocieszające ?

Autor: Janusz Puszczewicz, ? 2006

/publikacja w nr 13 /735/ BRAMY z dn. 31 marca 2006 roku/

Share:

Author: admin