LĄDECKIE IMPRESJE /odcinek 134/

Odbudowywał sieć energetyczną, zaznając w międzyczasie różnych przygód czy wręcz dziwnych spotkań. W dzieciństwie nasłuchałem się tych opowieści co niemiara. Już wtedy zrodziła się wyjątkowa fascynacja tym zakątkiem, przeplatana pewną tajemniczością. Gdyby żył dzisiaj powstałaby z tego niejedna książka. A tak zostały jedynie wspomnienia i ten sentyment do całej dolnośląskiej krainy.

Na Ziemię Kłodzką zawitałem pierwszy raz w ramach wycieczek zakładowych, tak popularnych w latach 70 i 80. XX w. To wtedy poznałem m.in. urok kłodzkich uzdrowisk, tajemniczość kłodzkiej twierdzy czy wyjątkową atmosferę Wambierzyc. Wambierzyc, do których zresztą wracam przy każdym pobycie, gdzie ziemia tak blisko jest też nieba. Gdzie zawsze wysłuchuje się nasze błagania. Z każdego takiego wyjazdu wracałem zawsze naładowany nową, trudną do zdefiniowania energią. I jak tu nie pisać o wyjątkowości i pewnej magiczności tej krainy. Z samym Lądkiem spotkałem się po raz pierwszy na początku lat 80. Wtedy to tata dostał po raz pierwszy sanatoryjne skierowanie do ?Marzenia?. Dzisiaj już nie ma tego obiektu, pozostała jedynie ruina. Z tego okresu zapamiętałem wyjątkowo wielu wojskowych kuracjuszy, uzdrowisko jakby żyło wtedy w cieniu wojska. Ale też tata wywiózł z tego pobytu miłe wspomnienie i chęć powrotu. Niestety nie przyjechał tu już po raz drugi. Może to dzięki jego opowieściom zaszczepiono mi już wtedy szczególną sympatię do Lądka.
Po dwudziestu latach przyjechałem tu ponownie ze skierowaniem do ?Jana?. Sanatorium wtedy prawie luksusowe, jedynie pogoda, a był przełom lutego i marca, stworzyła szaro-bury odcień tego uzdrowiska. Nabawiłem się zresztą wtedy wyjątkowej grypy a jej skutki leczyłem jeszcze długo po powrocie. Ale też zrodziło się postanowienie, że jeszcze tu wrócę w bardziej słoneczne dni. I od tego też czasu wracam tu często. Pewnym pokłosiem tego są m.in. owe ?Lądeckie impresje?.

Ceniłem zawsze tak wyjątkową lądecką ofertę uzdrowiskową. Tak jak wyjątkowo cenię tutejsze zabiegi kuracyjne, przynoszące zawsze doskonałe efekty zdrowotne. Stąd tak polecam przy każdej okazji i wszędzie gdzie tylko bywam owe lądeckie zdroje.

Często do portalu ? ZIEMIA KŁODZKA, który redagujemy napływają zapytania z wielu zakątków. Które uzdrowisko szczególnie polecam? Redakcyjny kolega już się śmieje, że widocznie mam od Lądka niemały procent. Nie mam z tego oczywiście żadnych zysków, no może poza pewną satysfakcją – że jednak komuś znowu poleciłem ten zakątek. Niemniej sprawę stosownego procentu podsuwam pod uwagę Prezesa Uzdrowiska, oczywiście żartuję?

Podczas jednego z takich pobytów znalazłem przypadkowo informację o ?poszukiwaniu? patrona dla tego miasta. Moją pierwszą i jak się później okazało trafną propozycją był św. Jerzy. Wszak mamy tu tak wiele miejsc związanych z tym imieniem, zresztą najtrafniej uzasadnił to kiedyś pan Lechosław Siarkiewicz. Zrodził się wtedy lądecki patron jak i Dzień Patrona Lądka Zdroju. Jestem więc może pośrednio ?ojcem chrzestnym? tego święta. Byłem na nim dwukrotnie, najbardziej zapamiętałem Dzień Patrona z udziałem kard. H. Gulbinowicza. Zawsze też pod koniec kwietnia wracam myślami do tamtych wspomnień i wtedy też zrodzonego święta. Bo jest to też po części i moje święto.

Mam tu też swoje wyjątkowo magiczne miejsca. Wrzosówka, którą niestety wciąż planuje się zagospodarować na swój sposób. Może lepiej gdyby została wolną i tak magiczną przestrzenią z uroczym małym kościółkiem. Kościółkiem, który ożywia się bodajże tylko raz w roku. Mam tu również swoje szlaki i swoje też ścieżki wokół uzdrowiska.

To tutaj spotykam też ludzi z wielką pasją, pisałem już o nich wielokrotnie. Joanna Mossakowska, która wspaniałymi poetyckimi strofami ukazuje nam urok tej krainy. Zbigniew Piotrowicz, który przywraca rangę i prestiż tego uzdrowiska, wyjątkowy gospodarz lądeckich zdrojów. Ewa Zadora zarażająca wszystkich wokół swoją miłością do tych miejsc. Tomasz Nowicki, twórca tutejszej Galerii Muzealnej im. M. Klahra, wyjątkowy pasjonat lądeckiej historii. Prężne i aktywne Towarzystwo Miłośników Ziemi Lądeckiej z panią prezes Łucją Emeryk na czele. Niestety nie udało się nam jeszcze spotkać osobiście, ale wiem też – ile zdziałali dla tej ziemi. Małgorzata Bednarek, która ze swoim wspaniałym zespołem wielce przysłużyła się miejscowej promocji. Krystyna Leśniewska-Pasionek, która uwiecznia na swoich płótnach urok i swoistą magię tej krainy. Obecni też włodarze, którym los Lądka leży jednak na sercu. Liczne grono wspaniałych ludzi, którzy stale wzbogacają i wciąż budują nasz wspólny Lądek. Istni ambasadorzy mojego, naszego Lądka. Może spotkam ich ponownie na Dniu Patrona czy lądeckich Dniach?

Share:

Author: admin