Rozpoczynamy jesienne wędrówki od Gór Stołowych. Wprawdzie droga ze Szczytna do Karłowa to istna droga przez mękę i dziury, ale Wielki Szczeliniec wynagradza sowicie wszystko. Polecam wszystkim ten zakątek.
Wielki Szczeliniec to wyjątkowe i zarazem magiczne miejsce na Ziemi Kłodzkiej. Warto tu przybyć a troski dnia codziennego zostawić hen, daleko. Rażą tylko jarmarczne budki przy samym dojściu, ale to już nieodłączny element każdego turystycznego miejsca.
Kłodzko ? jak zwykle wielkie problemy z parkowaniem. Miasto nie jest przystosowane do goszczenia ?samochodowych? turystów. Nie wspomnę już o mieszkańcach. Długo krążymy zanim znajdujemy upragniony skrawek miejsca. Rozkopane miasto przy wyjeździe na Polanicę, długi korek i istny komunikacyjny horror.
Wizyta w Muzeum Ziemi Kłodzkiej. Pierwszy raz mam okazję zobaczyć tym razem podziemne korytarze, komnaty, labirynty. Kolejna wielka atrakcja tegoż muzeum. Wstępuję do muzealnej biblioteki, już sama architektura i wystrój sali robi wrażenie. Istne też bogactwo wiedzy o regionie zaklęte w setkach pozycji.
Kłodzka trasa podziemna. Jesteśmy jedyni w tym dniu turystami, może dlatego że już po sezonie. Warto podglądnąć miasto również od dołu a konkretnie od podziemnych korytarzy i sal. A na górze cieszy z kolei postępująca odnowa starego miasta. Witam kolejne odnowione i jakże kolorowe kamienice. Kolejne przywrócone do życia kłodzkie miejsca. To cieszy? gdyby jeszcze tylko przybyło miejsc parkingowych. Ale to już problem wszystkich bez mała polskich miast.
Kolejny wypad do Lądka Zdroju. Tu również cieszy postępująca odnowa części zdrojowej. Widać stałą dbałość o ten zakątek. Tylko ten Dom Zdrojowy straszy nadal. Tu też informacja o wystawie fotograficznej prezentującej uroki tego miejsca. Wcześniej prezentowana była w Sosnowcu, niestety dotarłem tam już po czasie. Tu z kolei jej otwarcie dopiero się zapowiada, zawsze jakoś się mijamy.
Wędrujemy przez Lutynię na Wrzosówkę. Zbaczamy ze szlaku i wstępujemy do Górskiej Galerii Artystycznej ?Kajówka? nieopodal kościółka. To miejsce wybrał kiedyś na swoją artystyczną ale i życiową przystań Kazimierz A. Hałajkiewicz. Cudowne miejsce gdzie podziwiamy liczne obrazy i grafiki tego artysty. Długa i niezwykle miła rozmowa z jego żoną. Aż nie chce się wychodzić na to zimno, bo też z kominka bije wyjątkowe ciepło. Zresztą to ciepło bije z całego tego domu i jak tu nie wracać.
Rozczarowała nas natomiast nasza kiedyś tak idylliczna Wrzosówka. Miejsce kiedyś wyjątkowo zadbane i czyste, dzisiaj zarośnięte i jakby opuszczone. Pozostały tylko resztki dawnych ław. Za to widoki, że aż dech zapiera. Dobrze, że Wrzosówka odżywa chociaż raz w roku, w pierwszych dniach maja.
Sama Lutynia też nie nastraja najlepiej, chociaż tak wiele pisze się ostatnio o jej odnowie. Miejscem pięknym jest zapewne tylko sam kościółek bo wokół nadal niezbyt czysto i mało estetycznie. Wprawdzie powódź poczyniła tu szkody, ale brakuje tu przysłowiowej miotły. Idąc np. na Wrzosówkę mija się po drodze zaniedbane obejścia. Zanim więc zaczniemy ponownie promować przepiękną krajobrazowo Wrzosówkę i samą Borówkową może jednak zacznijmy od porządku w samej Lutyni.
Wracając do Kłodzka, nieopodal głównej drogi widać postępującą dewastację zabytkowego pałacu w Ołdrzychowicach Kłodzkich. Dawnej siedziby rodowej von Magnis. Przystają liczne samochody, wielu zwł. Niemców fotografuje ten przygnębiający obraz naszego braku szacunku do przeszłości i samych zabytków. Nie wiem, do kogo należy ten obiekt i sam teren, ale nie najlepiej to świadczy o gospodarzach. Tyle tylko, że ten stan trwa już od wielu, wielu lat. I nic się niestety nie zmienia.
Kiedyś, gdy pisałem o rozpadającym się pałacu w Kamieńcu nieopodal Kłodzka posypały się gromy na moją głowę. Że właściciel obiektu robi co może, tylko ten kryzys i ci ludzie wokół. Zamiast słów oburzenia zróbmy jednak konkretnie coś więcej. Bo też zabytki którymi szczyciła się kiedyś Ziemia Kłodzka powoli umierają na naszych oczach.
Jeżeli ktoś nie wierzy w tym temacie polecam okolicznościowy numer ?Witryny Muzealnej? gdzie mowa o skandalicznych wprost losach pałacu w Bożkowie. Zresztą prezentowane tam zdjęcia najlepiej obrazują dosłowną śmierć tego obiektu. I nikt nic nie może zdziałać w tym zakresie, a może tylko się mylę?