Niestety w samym Kłodzku brak zgrania z autobusem do Lądka. Np. w soboty czy w niedziele autobus relacji Kielce- Kudowa jest na miejscu ok. godz. 15.00. Niestety na kolejny autobus do Lądka musimy poczekać prawie półtora godziny. Poprzedni odjechał dosłownie 15 minut przed naszym przyjazdem. A wystarczyło tylko zmienić i to nieznacznie godzinę jego odjazdu. Warunki na przeczekanie też tu nie najlepsze zwł. kiedy zimowe dni. Podobnych przykładów braku zgrania autobusów jest zresztą więcej. Może przed kolejnym sezonem turystycznym kłodzki PKS podejmie i ten temat.
Kiedyś były dobre i bezpośrednie połączenia kolejowe, ale niestety to już przeszłość. Pamiętam jeszcze bezpośrednie wagony z Katowic do Lądka. Dzisiaj pozostaje nam jedynie trasa z przesiadką przez Wrocław. Wydłuża to znacznie odległość i sam czas przejazdu. Może kiedyś wróci jeszcze kolejowe połączenie do Lądka, dobrze tak sobie niekiedy pomarzyć. Niestety po powrocie doszły do mnie informacje o próbie demontażu torów w Stroniu Śl. Czyżby to był już prawdziwy koniec tej linii ?
Na lądeckim „uzdrowiskowym” przystanku PKS-u wysiada kilkanaście osób. Wszyscy liczyli na miejscowe taksówki, niestety nie czekała tu żadna. Próbuję dodzwonić się na podane w internecie taksówkowe numery. Jeden nie odpowiada, drugi wciąż zajęty. Pozostaje wędrówka po ośnieżonym i częściowo oblodzonym wtedy chodniku. Niestety część osób to osoby w starszym wieku i jeszcze z niemałym bagażem. Skoro brakuje taksówek to może wrócić do … dorożek.
Mimo ferii dużo jednak wolnych pokoi, ogłoszenia takie spotykam na co drugim mijanym pensjonacie. Od lat wybieram jednak ten sam obiekt, nieco na uboczu a jednak blisko majestatycznego „Wojciecha”. Z wyżywieniem nie ma najmniejszego problemu. W większości to dobra kuchnia za przystępną dla wszystkich cenę. Każdy znajdzie więc coś dla siebie i na swoją też kieszeń. Dawniej korzystałem z sanatoryjnych stołówek, niestety dzisiaj nie są już konkurencyjne. Za niższą cenę można przecież wybrać sobie swoje ulubione danie w dowolnej restauracji. Jest też jeden lokal oferujący promocyjnie np. pełny obiad już za 11 zł. Przy okazji podziwiam przebiegłość jego gospodarzy, którzy reklamują swój obiekt jako cytuję „H.O.T.E.L”. Niby hotel a jednak po co te na pozór dziwne kropki między literami. Próbuję rozwikłać i tą zagadkę, chodzi o problem z klasyfikacją takich obiektów. Teraz już wiem, dlaczego tak wiele mamy w naszym kraju podobnych „oteli” czy „osteli”. Polska to dziwny jednak kraj a Polak i tak potrafi wyjść z takiej sytuacji.
Skoro już mowa o gastronomicznych lokalach warto pomyśleć w nich m.in. o specjalnych krzesełkach dla dzieciaków. Na przykładzie Krakowa tam to już norma. Tutaj widziałem, jak rodzice siłą rzeczy musieli jakoś ratować się w takiej sytuacji. Pomyślny jednak o naszych milusińskich.
Większość czasu zajmują mi spacery i wędrówki po okolicy – o ile tylko pozwalają na to zimowe warunki. A jest gdzie chodzić. Lądek to istne bogactwo ścieżek, szlaków i tras wszelakich. Dobrze oznakowanych i szczegółowo opisanych w wielu dostępnych folderach.
Po przyjeździe warto wybrać się do miejscowej Informacji Turystycznej, gdzie zawsze uraczą nas pełną informacją. Przy okazji polecam miejscowe foldery, w tym wydane w cyklu „Poznajemy bliższe i dalsze okolice Lądka-Zdroju”. Zabieram kilka z nich m.in. o wycieczce na Górę Borówkową, o tajemnicy Góry Trzech Krzyży, wycieczce na Przełęcz Lądecką do granicy i Travnej w Czechach czy grzbietem Dzielca do Skały Kamionki. Opracowano je na podstawie materiałów Lechosława Siarkiewicza, które cieszyły się moim uznaniem. Jego odcinki czytałem zawsze z zainteresowaniem na łamach lokalnych „Debat”. Może warto je wydać w jednej spójnej publikacji. Wracając do wycieczek – dostosujmy jedynie nasze wycieczki do panujących warunków. Góry nawet te niewielkie wymagają jednak naszej pokory i pewnej odpowiedzialności zwłaszcza teraz w okresie zimowym. Czas jednak wracać do samego uzdrowiska.
Jak pisałem ostatnio nadal straszy Dom Zdrojowy. Odpadający tynk i gzymsy stwarzają przecież realne niebezpieczeństwo. Pomijam już sam aspekt estetyczny. W sumie obiekt mieści w sobie m.in. dość liczne odwiedzaną Kawiarnię Zdrojową, słynne Piekiełko czy Kinoteatr. Idąc do tych miejsc lepiej może przymknąć oczy na to wszystko, może wtedy nasz Lądek wyda się nam piękniejszy. Obiekt stanowi własność uzdrowiskowej spółki, ale ta jak dotychczas niezbyt kwapi się do remontu.
Cieszą za to odnowione i zrewitalizowane parki zdrojowe jak również odrestaurowana część Starego Miasta. Teraz z wielką przyjemnością spaceruje się po owych parkach. Rzecz może mało przyjemna a jednak… Istnieje wprawdzie zakaz wyprowadzania psów, ale mało kto -jak widzę- tu go przestrzega. Po trawnikach biegają więc spuszczone psy, brudząc przy okazji niejedno miejsce.
Niestety niewielu kuracjuszy odwiedza Stare Miasto, jeżeli już to raczej jako klienci tutejszych sklepów. A przecież ta część miasta ma równie wiele do zaoferowania. Galeria Muzealna im. I. Klahra zamieniła się dzisiaj w atrakcyjną Kawiarnię Artystyczną, gdzie jak widzę dzieje się wiele interesującego. Dobrze, że dostrzeżono wreszcie potrzebę ściślejszego połączenia tych dwóch organizmów / uzdrowiska i miasta/. Cieszy więc zapowiedź nowego Burmistrza m.in. o utworzeniu trasy turystyczno-edukacyjnej z Uzdrowiska na Rynek wzdłuż rzeki i dalej do planowanej wieży widokowej na górze Radoszka. A póki co – trzymam mocno kciuki za wszystkie plany i marzenia nowych włodarzy „mojego” przepraszam „naszego” Lądka.
/cdn/
JANUSZ PUSZCZEWICZ